- A ja się martwię, jak się tak narażasz. - westchnąłem. - Chociaż z jednej strony cię rozumiem. - przyznałem.
Resztę drogi przemilczeliśmy, jedynie jeden z chłopaków nucił sobie coś pod nosem, dotarliśmy na miejsce. Z zamku wylecieli obaj królowie i ten cały Asce, zsiadłem z konia.
- Teraz półgodzinny wykład jacy jesteśmy nieodpowiedzialni. - odezwał się ktoś po czym wszyscy westchnęli.
?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz