Jechaliśmy z Hidalgo za powozem w którym siedział Asce i Anselm. Aż tutaj słychać było ich chichoty i żarty z wojska rodu Delorates. Zamknąłem oczy, wyłączając się. Gdy wjechaliśmy na kamienistą ścieżkę do zamku słychać było jedynie kopyta koni, bardzo lubiłem ten dźwięk. Wjechaliśmy na dziedziniec zamku, od razu dwaj faceci od nas, stanęli po obu stronach karocy i zaczęli grać coś na trąbkach a ci w tym czasie wysiedli.
- Witam, witam. - uśmiechnął się do drugiego Króla, wiem że to był ten jego fałszywy uśmiech.
?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz