- Możemy iść. - skinąłem głową otrzepując ręce ze śniegu.
Wypiliśmy gorącą czekoladę, po czym musiałem iść na zbiórkę, jako iż wszyscy przyszli, Tai również.
- Jako iż nie możemy siedzieć z założonymi rękoma w czasie, gdy oni obmyślają plan śmierci, musimy atakować. Pierw pojedzie pierwsza grupa, w nocy. Zobaczymy ilu przeżyje i będziemy planować drugi atak. - Anselm założył każdemu z nas jakąś metalową bransoletkę. - To pokaże nam ile jest trupów a ile żywych, gdy tylko wasze serce przestanie bić, przy waszym zdjęciu i imieniu będzie czerwona kreska i usłyszymy pipanie. - powiedział pokazując wszystko na ekranie komputera. - Taka technologia. - uśmiechnął się.
- Jesteś pewien? To pewna śmierć... - zaczął ojciec dziewczyny, obejmując swoją córkę.
- Proszę nie pouczaj mnie. - po raz kolejny się uśmiechnął po czym znów spojrzał na nas. - Kai, Adelard, Aalart, Aimeri, Aimeriguet, Berold, Barat, Conradin, Drogo... idziecie na pierwszy ogień, przygotujcie się. - zaklaskał w dłonie.
?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz