Zaśmiałam się widząc białą plamę na jego kurtce, sama byłam ubrana po same uszy. Ciepły i gruby szal, rękawiczki, nauszniki, cieplejsze buty. Cudem udało mi się ubłagać możliwość wyjścia, ale w końcu się udało. Bitwa na śnieżki trwała jeszcze jakieś kilka minut
- Dobra, już starczy - Podniosłam ręce w geście obronnym ciągle się uśmiechając
- Czyli wygrałem? - Wyszczerzył się na co przewróciłam oczami
- Wrócimy do zamku? Napiłabym się gorącej czekolady
?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz